Trochę się boję. Jednocześnie chce mi się śmiać. Mniej więcej pół na pół. Po raz trzeci otwieram seledynową kopertę, którą wyłowiłam z naszej staroświeckiej bibliotecznej skrzynki uwag i wniosków, i rozkładam znajdujące się wewnątrz cztery kartki dość grubego papieru dobrej jakości. Jest zapisany niebieskim atramentem, eleganckim, niemal kaligraficznym pismem o równych odstępach. Oblewam się rumieńcem i mam wrażenie, że mój umysł wypełnia podniecający szept. Serce wali mi jak oszalałe i ogarnia mnie idiotyczna chęć przyciśnięcia ręki do piersi, jakby to miało je uspokoić. Siedzę nieruchomo, chociaż kosztuje mnie to sporo wysiłku. Udaje mi się jednak zachować spokój, mimo że z trudem powstrzymuje się od nerwowego chichotu.
Obserwuję Cie Annabelle Price. Wiedziałaś o tym?
Codziennie widzę Cię w bibliotece. Codziennie pragnę Cię dotknąć. Codziennie walczę ze swoim pożądaniem...
Mijasz mnie, a ja chcę chwycić Cię za rękę, zaciągnąć za jeden z regałów i robić z Tobą niewyobrażalne rzeczy. Chciałbym wsunąć Ci ręce pod spódniczkę i pieścić Cię, aż będziesz jęczeć z rozkoszy. Chciałbym odsłonić ten przepyszny bezmiar Twojej kremowej skóry właśnie tutaj, w bibliotece publicznej, pod nosem tych wszystkich prostaków, którzy panoszą się w twoim królestwie, nieświadomi Twojego istnienia. Chciałbym obnażyć Twoje cudowne krągłości, całować i pieścić Cie językiem, aż nie będziesz w stanie wytrzymać w bezruchu. Chcę ssać Twoją apetyczną łechtaczkę, aż zaczniesz skomleć i rzucać się... aż osiągniesz spełnienie. Dla mnie.
Nie obawiaj się, moja cudna Annabelle. Nie mam żadnych żadnych zamiarów. Chciałbym tylko Cię posmakować. Dotknąć Cię.
Gdybym tylko potrafił wielbić Cię cnotliwie z oddali, niczym usychający z tęsknoty rycerz zachowujący czystość dla swojej pani... Och, gdybym potrafił pisać romantyczne wiersze, mnożyć w nich przykłady Twojej słodyczy, opisywać każdy szczegół Twojego uśmiechu i czaru, zaświadczyć, że pragnę klęczeć u Twoich stóp i całować ziemię, po której stąpasz, gdy oddalasz się ode mnie.
Ale to niemożliwe, moja śliczna. To mi nie wystarcza. Nie jestem w stanie ograniczyć się do czystości i szlachetności. Mam w sobie zbyt wiele zwierzęcych cech, Najdroższa. Jestem podnieconą, nieokiełznaną bestią. Na widok twoich krągłości mam ogromny wzwód. Żyję owładnięty pragnieniem, by się z Tobą pieprzyć aż do bólu. Gdy mnie mijasz, mój członek staje jak stalowy pręt. Czuję fizyczny dyskomfort, kiedy spódnica omiata Ci uda, i żałuję, że sam nie mogę stać się tym kawałkiem materiału. Mógłbym wówczas przebywać tak blisko Twojej apetycznej cipki, napawać się jej smakiem i zapachem.
Ciągle myślę obsesyjnie o tym, co znajduję się między Twoimi udami. O bujnym, puszystym trawniczku i jego różowym głębokim otoczeniu. Marzę, by rozłożyć szeroko Twoje nogi i godzinami wpatrywać się w Ciebie, pieścić Cię wzrokiem, delektować się Twoją odsłoniętą nagością i wyeksponowanymi wdziękami.
W każdej godzinie prześladują mnie fantazje na Twój temat. Myśli nie pozwalają mi pracować, ale w ogóle się tym nie przejmuję. Jedyną pociecha jest dla mnie wyobrażenie, że i Tobą mogły by zawładnąć podobne obsesje. Roztaczam przed sobą wizję tego, jak marzysz o moim członku, wyobrażasz go sobie, snujesz domysły i zastanawiasz się nad tym, co czułabyś, mając go w ręku albo w cipce.
A nie jest on wcale taki zły w porównaniu z innymi, moja droga Annabelle. Prawdę powiedziawszy, kiedy tylko zaczynam o Tobie myśleć, robi się całkiem imponujący. Unosi się w hołdzie dla Twojej apetycznej, zmysłowej urody. Twardnieje na myśl o tym, że będzie eksplorować każdy centymetr Twojego piękna, że zanurzy się w nim całkowicie, podczas gdy my będziemy tarzać się po podłodze czytelni, na wpół rozebrani, pieprząc się jak para straceńców.
Tak, moja zmysłowa Królowo Biblioteki, nie powinno Cię zdziwić to, że ostatnio masturbuję się jak szalony, myśląc o Tobie. Bawię się członkiem, wyobrażając sobie, co mogłabyś z nim robić...
Nieustannie widzę przed oczami Ciebie w bieliźnie. Jest bardzo skromna, ot, niewielkie skrawki materiału, które więcej odsłaniają, niż zakrywają.
Czy lubisz jedwab i koronki, najdroższa Annabelle, czy też jesteś zwolenniczką praktycznej białej bawełny? Z równą chęcią pożrę Cię w każdej odsłonie albo też zupełnie bez bielizny-wiesz, jacy jesteśmy, my, lubieżni, perwersyjni szaleńcy. Trwonimy długie godziny życia, zastanawiamy się , jaki stanik i jakie majtki noszą kobiety, których pożądamy. W mojej wyobraźni masz dzisiaj na sobie luksusową bieliznę. Urocze skąpe fatałaszki przylegają do Twoich piersi i pupy niczym druga skóra... Skrawki tkaniny, które cieszą się intymnymi przywilejami, o jakich ka mogę tylko i wyłącznie pomarzyć.
Widzę Cię w szkarłacie. Nie mam jednak na myśli zwykłej, byle jakiej czerwieni, lecz głęboki, nasycony kolor. Myślę o barwie wina z dobrego rocznika lub rzadkiego, cennego rubinu. I do tego biała koronka. Prowokujący brzeg niewinności, przy którym czerwień sprawia wrażenie jeszcze bardziej grzesznej. Bardziej zdeprawowanej. Staję się czymś w rodzaju koloru w sam raz dla luksusowej dziwki.
Wczoraj w bibliotece miałaś na sobie śliczną granatową bluzkę i dopasowane dżinsy, w których Twój wspaniały tyłeczek prezentował się wprost idealnie. Ale w mojej wyobraźni pod ten strój założyłaś bieliznę dziewczyny, która kasuje grube pieniądze za jedną noc.
Podobały mi się Twoje piersi w tej bluzce. Prawdę powiedziawszy, ubóstwiam Twoje piersi. Kropka. Są okrągłe, duże i wspaniałe. Godne bogini miłości. Jesteś moją afrodytą, piękna Annabelle. Wiesz o tym, prawda? Twoje piersi zmuszają mnie, bym wielbił je w każdym calu tak wzrokiem, jak i palcami. W sanktuarium mojej wyobraźni stanowią one ucztę dla moich zachłannych, wygłodniałych zmysłów. Swa szpiczaste, wysoko osadzone, cudowne cycuszki. Aż się prosi, by je wziąć w ręce. Wyobrażam sobie, że jedwabista skóra ich zaokrągleń widocznych tuż ponad podniecającą krawędzią koronki smakuje tak słodko, delikatnie i soczyście jak mleko z miodem.\
Czy dotykasz czasem własnych piersi, Annabelle? Bardzo chciałbym to wiedzieć.
Może dotkniesz ich teraz, kiedy to czytasz? Ukradkiem i jakże uroczo. Nikt nie musi tego zobaczyć, ale ja będę wiedział.... O, tak, będę wiedział. Ujrzę ten wyjątkowy rumieniec zakłopotania na Twojej ślicznej buzi i poznam , że zaczerwieniłaś się dla mnie-dotykałaś się, ponieważ ja tego chciałem, a Ty chciałaś sprawić mi przyjemność.
Tak właśnie zrób. Odepnij guziki koszuli, wsuń palce pod tkaninę i pogładź się opuszkami po obfitych krągłościach, a potem wokół sutka, stwardniałego pod dotykiem stanika. Zrób to! Zrób to teraz! Nikt Cię nie zobaczy, jeśli udasz, że się pochylasz i wyjmujesz coś z szuflady biurka.
To będzie nasz prywatny akt seksualny, pierwszy etap naszej gry.
A później, wieczorem, w zaciszu domu, zrób to jeszcze raz. Przesuń opuszkiem palca wokół sutka, myśląc o mnie. Dokoła, raz, drugi, trzeci, muskając lekko, jakby piórkiem. A kiedy poczujesz się ponad miarę podekscytowana, może mogła byś się delikatnie uszczypnąć? Ukarać się za to, że mnie tak prowokujesz? Chwycić ten soczysty owoc i wykręcić go raz w jedną stronę, raz w drugą, aż zaczniesz się wić, wilgotna i podniecona?
Czy lubisz czuć odrobinę bólu podczas przyjemności, Annabelle? Sądzę, że każdy człowiek choć raz w życiu powinien tego doświadczyć. Nie za mocno... wszak nie jestem brutalem ani sadystą. Ale to smakowita, wyszukana przyprawa w seksualnym menu, a Ty sprawiasz wrażenie kobiety o nienasyconym apetycie, o ile zostanie on odpowiednio pobudzony. Myślę, że masz w sobie tyle wyobraźni, iż gotowa jesteś spróbować wszystkiego. Czyż nie jest tak, moja słodka bogini?
Tylko zgaduję, ale rzadko się mylę.
Annabelle, jesteś odważną i zuchwałą kobietą, gotową na spotkanie z przygodą. Natura wyposażyła Cię odpowiednio, abyś stała się zdobyczą i przeżyła chwilę prawdziwej rozkoszy.
Czy mam rację? Chyba tak.
Ale wracając do Twoich piersi, Twoich cudownych piersi...
Widzę Cię, jak leżysz w satynowej pościeli, a Twoje wspaniałe ciało znajduję się w otoczeniu luksusu, na jaki zasługuje. Zapewne satynowa pościel brzmi dość trywialnie, jednak któż by się tym przejmował. Taka pościel jest przedmiotem klasycznych fantazji erotycznych niezliczonych onanistów, nie tylko moich. Ale może Twoja pościel nie jest czarna, ale biała? Mmm, na mnie to działa.
Noce w białej satynie... Co o tym sądzisz, moja śliczna? Czegóż bym nie oddał za kilka takich nocy...
Długich, ciemnych, pochłaniających nocy, podczas których mógłbym sycić się nieprzerwanie obfitością rozkoszy, jakie oferuje Twoje ciało. To byłby mój raj. Moje największe marzenie. Czy kiedykolwiek się spełni?
Leżysz więc na łóżku. Szkarłat na białej, kremowej, słodkiej skórze. I jeszcze rozrzucone długie, brązowe włosy. Tym razem żadnych warkoczy, moja idealna Annabelle. Twoje cudowne włosy stanowią kolejny element Twojej osoby i niemalże stały się dla mnie fetyszem. Czy poczułabyś oburzenie albo odrazę, gdybym powiedział, że chciał bym na nich skończyć? Wyobrażam sobie, jak klęczę nad Tobą, twój nagi poddany o niepohamowanych żądzach, a potem owijam Twoje bujnę, jedwabiste falę wokół mojego penisa i pieszczę się tak długo, aż nadejdzie orgazm.
Och, Annabelle! Wystarczy, że o tym pomyślę, a staję się twardy jak stalowy pręt!
Myślę, że będę musiał coś z tym zrobić, i to niezwłocznie.
Adieu, moja wspaniała Królowo Biblioteki, adieu...
Czy mogłabyś wysłać do mnie krótkiego maila, napisać, że wybaczasz mi to odrażające zboczenie? A może odpowiedzieć mi w nim o jednej ze swoich fantazji? Miałbym wtedy pewność, że jesteś tak samo perwersyjna jak ja.
Twój ciałem i duszą, a zwłaszcza twardym, obolałym ciałem,
Nemezis
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15 komentarzy - następny rozdział